ws
Dołączył: 30 Wrz 2020
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznan
|
Wysłany: Wto 23:15, 12 Sty 2021 Temat postu: Siemka |
|
|
Mam 25 lat, czemu tu jestem - wiadomo. Stwierdziłem, że post choć zakrawa o opowiadania trafi tu. Ma dość osobiste wybrzmienie. Zaczęło się od faktu, będącego jednym z moich pierwszych wspomnień. Mając ok. 3 lata lubiłem siedzieć pod krzesłem kuzynki, przy jej stopach i soxach. W dalszym etapie, zerówce, miałem tendencję, by bawić (klockami i grami! 😅) z osobami mającymi ładne wzorki i mało używane skarpetki (dziecku można nawet ubrać całkiem zniszczone skarpetki z lumpa, rzecz znana). Z początkiem podstawówki zacząłem bardziej zwracać uwagę na soxy, niektórzy qmple mieli nawet takie "dorosłe" jednokolorowe i czarne frotte. W trakcie lekcji lubiłem na nie spojrzeć, zamiast na tablice. Z końcem trzeciej klasy poznałem ziomka, był faworytem nauczycielki i uchodził na najbardziej lubianego w całej klasie. Sympatyczny, chudy blondynek. Niejako był to zaszczyt być jego dobrym qmplem. Początek czwartej klasy był dla nas przeskokiem z łatwych zajęć do zróżnicowanych przedmiotów, stąd często pomagaliśmy sobie w lekcjach. Zabawy (już od klocki 😅) zaczęły się niewinnie, od żartów w stylu 'powachaj', albo ja mu kazałem, albo on mi. Z czasem w przeciągu około dwóch trzech miesięcy nasze żarciki przybrały inną formę, mianowicie, gdy potrzebowałem coś od niego mówiłem doń 'blagam na kolanach wąchając fetki (nasza nazwa soxow, pochodzi od fetoru xD). W drugim półroczu żarty przeszły w to, ze standardem było, gdy goszcząc u niego po prostu masowalem, całowałem, lizalem mu stopy, czasem nawet gdy nie prosił. Dodam, że nosił zwykle długie, czemnoszare soxy, buty, jak to 10 czy 11 latki jakieś tanie, nie markowe. Na wf standardowo trampki albo tenisówki 😅 najlepiej było się dorwać do jego stóp, gdy wf był ostatnia lekcja, a po szkole mogłem iść do niego 😉 w wakacje z kolei lubiłem wylizywać piasek z jego podeszw. Na początku piątej klasy, zaczął chyba rozumieć, że taka nie powinna być relacja przyjaciół, więc zerwal kontakt, choć chodziliśmy do jednej klasy. Po dwóch, trzech miesiącach próśb nasz przyjaźń wróciła. Gdy pierwszy raz po tak długim czasie spotkaliśmy się poza szkołą, rzuciłem mu się do stóp. Kolejna ok. półroczna sielanka, do momentu, gdy ktoś mu chyba powiedział, że to nienormalne. Wtedy był dość wściekły.. kontakt z jego stopami zaczął słabnąć, a mi zaczęły się podobać halówki. Nie każdy miał, więc w jakiś sposób starałem się zdobyć znajomość takich osób, by chociaż się moc napatrzeć. Dalej, już po 18 bywały już tylko sporadyczne spotkania z osobami z forum, co prawda już bardziej przyjemne z wiadomych względów. Z tym kolega, mimo nietypowego początku przyjaźni oraz czasu jej trwania (jakieś 11 lat) kontaktu nie mam. Zanudzilem Was? 😉 Potraktujcie jako zgoła osobiste wyznanie, tudzież lekturę do kołderki 😅 pozdro!
Post został pochwalony 0 razy
|
|