Llama
Dołączył: 02 Gru 2020
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:14, 02 Gru 2020 Temat postu: Łowca Misterów. Część 1: Rafał Jonkisz (autor tickleguy) |
|
|
Witajcie. Wraz z tickleguy tworzymy dłuższe opowiadanie. Docelowo powstanie pięć części, każda kolejna będzie pojawiać się co jakiś czas. Poniżej część pierwsza jeszcze z poprzedniego forum. Miłego czytania!
Rafał wyszedł z klubu i wsiadł do zamówionej taksówki. To był długi i ciężki wieczór: pozowanie na ściance, pokaz mody, odpowiadanie na pytania dziennikarzy, afterparty w zatłoczonym lokalu. Wszystko to potrafi być bardzo męczące w gorący, duszny, letni wieczór. Na dzisiejszą okazję Rafał ubrał klasyczną białą koszulę, ciemną marynarkę, szare spodnie i ciemnogranatowe, eleganckie mokasyny. Gdy tylko wsiadł do taksówki, przetarł chusteczką spocone czoło. Taksówkarz zmierzył go wzrokiem we wstecznym lusterku.
- Ciężki wieczór? – zagaił.
- Bardzo! Marzę, żeby już wyskoczyć z tych ciuchów i wejść do wanny. – odpowiedział szczerze Rafał. – Prosto do domu! – zakomunikował taksówkarzowi i podał mu dokładny adres.
Na drugi dzień rano Rafała odwiedził w jego mieszkaniu jego brat, Krzysiek. Drzwi były otwarte, wszedł do środka i zobaczył brata siedzącego na podłodze w ubraniu. Na początku się wystraszył, jednak gdy podszedł bliżej zorientował się, że Rafał po prostu śpi. Poklepał go parę razy po policzku. Jonkisz obudził się. Potwornie bolała go głowa.
- Uuuu widzę, że zabalowaliśmy wczoraj i to ho ho! – zaśmiał się Krzysiek.
- Co? Nie… Nie! Wypiłem tylko parę kieliszków szampana. Wydawało mi się, że wróciłem do domu normalnie… Kurde, kompletnie nic nie pamiętam. – mamrotał Rafał przecierając oczy. Spojrzał na swoje bose stopy po czym rozejrzał się po przedpokoju. – Gdzie są kurde moje buty?
- Ahahahaha impreza taka, że aż buty zgubiłeś, no coraz lepiej! – śmiał się Krzysiek.
- Weź, to nie jest śmieszne. Serio nic nie pamiętam, a czuję się okropnie. Nic a nic nie pamiętam, gdzie piłem i z kim… - Rafał był totalnie zdezorientowany.
- Nooo brawo, brat, brawo! Jak paparazzi cię wyczaili to dowiesz się z gazet. – Krzysiek nie mógł powstrzymać śmiechu. – Albo nie dowiesz się już nigdy co robiłeś wczoraj, hahaha.
Poprzedniego wieczoru…
Rafał jechał taksówką marząc o długiej kąpieli. Samochód zatrzymał się na czerwonym świetle. Kierowca odwrócił się do Rafała.
- Myślałem, że pan zasnął. – powiedział.
- Nie, nie. – mruknął mister.
- To zaraz pan zaśnie! – zanim Rafał zdążył zareagować kierowca psiknął mu w twarz dużą ilością sprayu. Rafał podniósł dłonie do oczu a nogą kopnął w stronę kierowcy. Chciał krzyknąć, ale już nie mógł. Po dwóch sekundach stracił przytomność. Jego ręce opadły na tylne siedzenie, głowa do tyłu, a noga, którą chciał kopnąć kierowcę na deskę rozdzielczą. Kierowca spojrzał na stopę Jonkisza zamkniętą w modnym mokasynie i oblizał lekko wargi. – To teraz się pobawimy. – wyszeptał. Światło zmieniło się na zielone i ruszył.
Kierowca siedział na drewnianym krześle w przyciemnionym pomieszczeniu i cicho pomrukując przyciskał sobie do twarzy białą koszulę Jonkisza zaciągając się jej zapachem. Za każdym razem skupiał się na innej części koszuli. Zapach był połączeniem wciąż wyczuwalnego płynu do płukania, drogich, męskich perfum i rozgrzanego, lekko spoconego ciała. Kierowca szczególnie upodobał sobie okolice pach na koszuli i wąchając je mruczał najgłośniej. Z tej zabawy wyrwał go hałas. Wstał z krzesła, odłożył koszulę i odwrócił się.
- Mój kogucik się budzi! – powiedział radośnie do swojego gościa. Jonkisz siedział na solidnej drewnianej ławie, plecami do dużego, drewnianego filara. Nie miał na sobie koszuli, ani marynarki, wciąż jednak był w spodniach i w butach. Ręce miał wyciągnięte wysoko nad głowę i przywiązane do filara skórzanym pasem. Nogi wyciągnięte przed siebie na drewnianej ławie, w lekkim rozkroku i zakute w czarne, przytwierdzone do ławy dyby obleczone imitującym skórę materiałem. Usta miał zaklejone taśmą. Dochodząc do siebie, mister coraz mocniej szarpał się w więzach i próbował krzyczeć, jednak jego możliwość ruchu była prawie żadna, a i dźwięki były ledwo słyszalne.
Kierowca przełknął z trudem ślinę na widok napiętych mięśni Jonkisza i malutkiej strużki potu spływającej po jego czole. Rozciągnięta, wyrzeźbiona klata i umięśniony brzuch mistera prezentowały się znakomicie.
- Uspokój się, posłuchaj mnie chwilę, nie ma sensu się szarpać. – powiedział w końcu kierowca. Zaraz zdejmę Ci knebel i dam wody, ale najpierw mnie wysłuchaj. Środek, który Ci podałem jest całkiem nieszkodliwy. Dodatkowo ma działanie relaksujące, więc i tak cała sytuacja będzie dla Ciebie mniej stresująca niż byłaby normalnie. Nie zrobię Ci krzywdy, nie musisz się bać. Nic Ci się tutaj nie stanie. Zdejmę Ci teraz knebel. Nie krzycz. Jesteśmy na terenie opuszczonego tartaku, nikt Cię tu nie usłyszy, a szkoda zdzierać gardło. Jeszcze Ci się przyda.
Słuchając tego Rafał przestał się szarpać i patrzył zdezorientowany na kierowcę. Ten powoli zdjął mu taśmę i dał wody mineralnej. Dopiero po jakimś czasie Rafał odważył się coś powiedzieć.
- Czego właściwie chcesz? – wydukał.
- Mam pewne upodobania… Zaraz zobaczysz. Ale powtarzam, nic Ci się nie stanie. – kierowca uśmiechnął się szeroko.
Taksówkarz pochylił się nad gołym torsem mistera i delikatnie musnął wargami skórę. Była ciepła, lekko zroszona potem, pachniała perfumami. Zaczął składać pocałunki na klatce piersiowej Rafała, potem na jego brzuchu i żebrach. Jonkisz próbował od tego uciec, ale niewiele mógł zrobić. Kierowca wysunął język i spenetrował nim pępek chłopaka. Całe jego ciało napięło się. Potem przeniósł głowę wyżej i zaczął ustami i językiem pieścić raz jeden, raz drugi sutek mistera. Rafał pojękiwał cicho i zaciskał pięści, jego stuki wbrew jego woli stwardniały.
- Kurwa, proszę zostaw mnie – protestował Rafał kręcąc przecząco głową.
Po chwili kierowca przeniósł język od stuka pod wyeksponowaną pachę mistera. Słony smak potu był w tym miejscu mocno wyczuwalny. Kierowca zaczął muskać językiem gładko ogoloną skórę, a jego podniecenie rosło. Tymczasem Rafał zaczął szybko wciągać i wypuszczać powietrze, bicepsy napięły się, a stopy w mokasynach zaczęły nerwowo tańczyć w dybach.
- Phehe… przestań! – powiedział drżącym głosem Rafał. – Ajć, ahaho, oh przestań, proszę, to gilgocze!
Kierowca uśmiechnął się, lecz pozostał głuchy na prośby i nadal eksplorował pachę językiem. Po chwili zmienił strony i zaczął lizać drugą pachę mistera. Rafał nie mógł ukryć dyskomfortu. Wiercił się, pojękiwał i lekko chichotał. W końcu taksówkarz oderwał usta od ciała Jonkisza i sięgnął po coś leżącego pod ławą, na której siedział Jonkisz.
- Chyba odkryłem, że pan mister ma łaskotki… - mówiąc to kierowca wyjął spod ławy duże gęsie pióro.
Rafał za nic nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Spojrzał na narzędzie szeroko otwierając oczy ze zdumienia i rozchylając usta.
- Oh nie… Ty chyba nie zamierasz… ej! – Rafał był w szoku. Spodziewał się właściwie wszystkiego, tylko nie tego. Kierowca powoli zamachał piórem w powietrzu. – Oh, proszę, nie! Nie znoszę być gilgotany! WTF w ogóle! Dosyć już, tego, proszę, miałeś już swoją zabawę, wystarczy!
Ponownie głuchy na prośby kierowca zaczął wodzić koniuszkiem pióra po brzuchu mistera, potem jego bokach i żebrach. Zakute w dyby stopy znów rozpoczęły swój paniczny taniec, napięte ciało zaczęło wiercić się jakby zaatakowało je stado mrówek, choć więzy ograniczały ruch. Rafał kręcił głowę we wszystkie strony. Gęsie pióro na jego gołym ciele łaskotało okropnie, a fakt, że był unieruchomiony potęgowało uczucie kilkukrotnie. Zaciskał usta mimo to stłumiony chichot nabierał na sile, gdy pióro przesuwało się po jego bokach i żebrach. Im wyżej było pióro i im bliżej pachy się znajdowało, tym paniczniej chichotał Jonkisz i tym ciężej było mu utrzymać zaciśnięte wargi, które przy ostatnim żebrze, gdy pióro było już prawie pod pachą, musiał wręcz zagryzać.
- Po co się tak silić, Rafale, po co męczyć. – droczył się kierowca. – Zaśpiewaj dla mnie!
Mówiąc to kierowca przeniósł pióro pod gładką pachę mistera i zaczął ją radośnie omiatać. Tak jak podejrzewał, tego Rafał nie zdołał wytrzymać.
- Buahahahahahaha AHA AHA AHAHAHAHA buehe buehehehe hihihiiiiiii – wybuchł głośnym, perlistym śmiechem. – Błahahaha błagam, dość! AHAHAHAHA ahahahaha mam doooość! hahahah hiiii Nie zno… hohohoho nie znosze gi… hihihihi gilgotania!!!
Ten śmiech to był miód na uszy kierowcy. W jego opinających dżinsach robiło się coraz ciaśniej. Gładkie, umięśnione ciało Jonkisza lśniło od potu. Przejechał po nim ręką nie przestając łaskotać pachy piórem. Dłoń ślizgała się po wilgotnej skórze. Podrażnił trochę sutki i pępek, a potem zaczął opuszkami palców łaskotać drugą pachę Rafała. Śmiech i ciskanie się w więzach przybrały na sile. Głos Rafała stał się wyższy i jeszcze bardziej histeryczny.
- No, no, nie sądziłem, że Pan Mister Polski ma takie łaskotki! – drażnił go dodatkowo kierowca. – Wystarczy mu ręce podnieść w górę i zrobić małe gili gili pod paszkami i od razu wymięka nasz młody kogucik!
- Waaaaal się ehehehehe – wzburzył się Rafał, jednak szybko spotulniał. – Hihihi hohoho doooość! Ajaajahahahaaha proszę! Ahahahahahaha uhuhuh ja oszaleję od tego! Mihihihiiiii!
- Twój kolega i imiennik, Rafał Maślak, jak go tu gościłem nie histeryzował tak szybko jak Ty. Ale ostatecznie też błagał. Najpierw starał się zgrywać kozaka, udawał, że łaskotki wcale nie są takie straszne. Jednak szybko zmienił zdanie, dokładnie wtedy, gdy zacząłem zdejmować mu buty… - mówiąc to kierowca oderwał się od pach Jonkisza i usiadł z powrotem na krześle, na wprost wystających z dyb stóp mistera. Wpatrywał się w podeszwy jego mokasynów. Rafał oddychał ciężko, parę sekund procesował słowa swojego oprawcy.
- Mia.. ehm.. miałeś tu Maślaka? – zapytał ochrypłym głosem.
- Oj taak, niedawno. Już myślałem, że nic z tego nie będzie, bo trzymał się twardo. Ale jak odkryłem, że swój czuły punkt pan Maślak skrywa w butach, to gdy był już boso doprowadziłem go do niezłej histerii. – z dumą opowiedział taksówkarz nie odrywając wzroku od stóp Jonkisza. Pogładził dłońmi wierzchy butów.
- Nic mi nie mówił. – odparł Rafał.
- Oh, na drugi dzień żaden z Was nie będzie nic pamiętał. Kolejna przydatna właściwość środka, który Ci zaaplikowałem. – kierowca pochylił się i złożył kilka pocałunków na zamszowych mokasynach. Zbliżył nos do krawędzi buta, odchylił ją nieco palcem i zaciągnął się parę razy chłonąc przez szczelinę zapach z jego wnętrza. – Nie masz skarpetek. – zauważył.
- Nie. Nie noszę do mokasynów. – odpowiedział Rafał wciąż dysząc po wyczerpującej porcji łaskotania pach. – Zakładam, że ee… - przełknął ślinę – chyba lubisz… wąchać męskie buty?
Kierowca wyprostował się. Zaskoczyło go to. Zauważył, że Rafał z trudem mówi, więc dał mu wody mineralnej.
- Uwielbiam. – odpowiedział krótko zastanawiając się do czego zmierza Jonkisz.
- Tak myślałem. Słyszałem o takich fetyszach. Dla mnie luz. – Rafał wyraźnie starał się ukryć poddenerwowanie w głosie. – Mogę ci dawać regularnie moje buty do wąchania, spoko. Możemy się jakoś umówić… jak chcesz… tylko… tylko proszę, nie gilaj mnie po stopach! Serio, proszę! Ja tak strasznie tego nienawidzę! Nie wytrzymam!
Taksówkarz aż cichutko jęknął na te słowa. Taki facet jak Rafał Jonkisz wyznaje mu takie rzeczy! Bał się, że penis rozerwie mu zaraz rozporek.
- Zastanowię się nad tym. – powiedział niby zamyślony. – Ale najpierw sprawdźmy, czy w ogóle spodoba mi się Twój zapach.
Wrócił na krzesło i powoli zsunął prawego mokasyna z bosej stopy Jonkisza. Od razu wsunął do środka nos i zaczął wąchać. Zapach był wspaniały. Nie przesadnie silny, ale męski, gorący. Zdjął drugiego mokasyna i wąchał raz jeden, raz drugi. Wkładki były lekko wilgotne od spoconych po męczącym, ciepłym wieczorze, bosych stóp Jonkisza. Wysunął język i zaczął lizać wnętrza butów. Rafał obserwował z pewnym niesmakiem jak obcy facet wije się na krześle i jęczy głośno od fal ekstazy spowodowanych zapachem jego butów, jego stóp. Kompletnie tego nie rozumiał, był nawet w pewien sposób zawstydzony i zażenowany faktem, że ktoś dowiedział się, jak pachną jego buty po ciężkim dniu. Czuł się jakby jakaś jego intymna sfera została obnażona światu.
Tymczasem kierowca jakby na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością. Taki zapach każdego fetyszystę doprowadziłby do szału. W końcu jednak ogarnął się i odłożył buty.
- Wypuścisz mnie teraz? – zapytał Rafał z nadzieją w głosie.
- Za moment. – szybko odparł kierowca i sięgnął pod ławę by wyjąć z niej dość sporą miotełkę z gęsich piór, takich jakim wcześniej łaskotał Rafała. Dostrzegł przerażenie we wlepionych w miotełkę oczach Jonkisza. Skurczył paluszki stóp i starał się wysunąć je z dyb, choć było to niemożliwe.
Stopy Rafała były śliczne. Choć nieduże, to zgrabne, kształtne, na oko bardzo mięciutkie i delikatne, paznokcie zadbane, paluszki smukłe, pięty lekko zaróżowione od mokasynów, ale nie szorstkie.
Kierowca chwycił przymocowane do dyb dwie pętelki z czarnej tasiemki i nałożył na duże palce stóp Rafała. Teraz nie mógł zginać paluszków, ani praktycznie w ogóle poruszać stopami.
- Proszę… - wyjęczał Jonkisz widząc jak miotełka zbliża się do jego bezbronnych stóp. Gdy już była blisko kierowca upuścił ją na podłogę. Rafał liczył, że tym gestem okazał mu litość. Lecz nagle podskoczył, aż zabolało go całe skrępowane ciało gdy poczuł opuszek palca wskazującego kierowcy poruszający się po jego podeszwie i kreślący na niej esy floresy. Rafał od razu się zagotował. Napinał ciało, choć bardziej niż napięte, było rozedrgane. Czuł jak pod pachami i na czole pojawiają się kolejne krople nerwowego potu. Próbował zgiąć paluszki ale nie mógł. Czuł jak zaciska mu się gardło, a usta wykrzywia wymuszony uśmiech.
- Błagam, nie… - wyjęczał. – Proszę, tylko nie stopy!
Kierowca wodził teraz palcami po obu jego podeszwach, a uczucie koszmarnego łaskotania przeszywało ciało mistera na wskroś.
- Gili, gili, gili, koguciku. – droczył się kierowca przyspieszając ruch palców. Najpierw pojedyncze jęki szybko przerodziły się w głośny, histeryczny, wysoki śmiech. Zachęcony tymi dźwiękami taksówkarz, zaczął łaskotać jeszcze mocniej, drażniąc wrażliwą skórę stóp także paznokciami, co doprowadziło Jonkisza do absolutnego szału. Wył ze śmiechu i szarpał się w więzach tak mocno, że kierowca momentami bał się, że się wyrwie, lub co gorsza, zrobi sobie jakąś krzywdę. Rafał jednak nie mógł się opanować, jego ciało reagowało samo. Czuł jak jego nagi tors i brzuch zalewają strugi potu, oczy zaszły mu łzami. Gardło i brzuch bolały go już od śmiechu, tak samo nadgarstki i kostki od wierzgania, choć więzy były tak skonstruowane, by maksymalnie redukować otarcia.
Kierowca podniósł z podłogi miotełkę z gęsich piór i zaczął omiatać nią stopy Jonkisza. Jego śmiech wcale nie zelżał. Delikatne muskanie piór było nie do zniesienia. Jego stopy były rozgrzane i zmęczone, przez co bardziej wrażliwe. Dotyk piór na skórze był nawet gorszy niż palce. Powodował uczucie łaskotania połączone z uczuciem dokuczliwego swędzenia, któremu Rafał nie mógł w żaden sposób zaradzić. Chciał nawet, żeby kierowca znów użył paznokci, żeby trochę go podrapał, bo delikatność piór doprowadzała go do szaleństwa.
W końcu wszystko ustało. Rafał był wykończony.
- Błagam, dość… - dyszał ciężko. – Nie zniosę ani chwili dłużej… Zabijesz mnie… Już nie mogę tego wytrzymać, błagam… rozwiąż mnie… Jeśli to Cię to zadowoli, to powiem, że nikt nigdy mnie tak nie gilgotał… Nikomu nigdy nie pozwoliłbym na takiego gilgotanie… Zwłaszcza moich stóp… Jesteś jedynym, który miał okazję mi to robić, więc ciesz się i skończ już, proszę.
- Cieszę się. – odpowiedział radośnie kierowca. – I kończę.
Podał Rafałowi wody. Później jeszcze wrócił do jego stóp. Najpierw dokładnie je wylizał, przy czym Jonkisz jeszcze trochę chichotał, potem zrobił mu wspaniały masaż. W ogóle nie łaskotało, a pod koniec Rafał z przymkniętymi oczami pojękiwał z przyjemności. Po masażu znowu psiknął Rafałowi sprayem w twarz i odwiózł go do domu. Otworzył drzwi jego kluczem i zostawił śpiącego na podłodze.
Potem wrócił do siebie i otworzył zamykaną na klucz drewnianą szafkę. W środku było kilka półeczek. Na jednej z nich stały czarne, lśniące lakierki, a w nich czarne, długie, cienkie skarpetki. Przy butach stała metalowa tabliczka z napisem Rafał Maślak. Kierowca położył mokasyny Jonkisza obok, na miejscu oznaczonym tabliczką Rafał Jonkisz. Potem przeniósł powoli wzrok dalej, na kolejne puste miejsce, przy którym stała tabliczka Jakub Kucner i uśmiechnął się szeroko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|